W ostatnim Wielkim Szlemie roku 2019 nie zabrakło Kamila. Choć Polak był bardzo blisko dostania się do drabinki głównej z rankingu, zabrakły dwa miejsca. Dlatego też musiał przebijać się przez trzystopniowe kwalifikacje. I był bardzo blisko awansu, wygrał dwa spotkania. w trzecim uległ Białorusinowi Iwaszce.
Jednak tym razem los był dla Piotrkowianina łaskawy i dostał się do głównej drabinki jako "szczęśliwy przegrany".
Organizatorzy US Open 2019 metodą losowania ustalili kolejność czterech tenisistów na liście potencjalnych lucky loserów. Kamil był drugim oczekującym do wejścia do głównej drabinki. W sobotę wycofał się narzekający na uraz kolana Kevin Anderson z RPA. Z kolei w niedzielę zrezygnował ze startu Milos Raonić.
Jego przeciwnikiem w I rundzie był w poniedziałek Nicolas Jarry (ATP 74), którego dziadek jest jedną z legend chilijskiego tenisa. Jarry miesiąc temu turniej ATP World Tour 250 w szwedzkim Bastad. Dysponuje potężnym serwisem i bardzo agresywną grą. W pierwszym secie nie było mowy o przełamaniu, tenisiści pewnie wygrywali swoje gemy serwisowe. Doszło do tie breaka, w którym minimalnie lepszy okazał się rywal.
Niestety w trzecim gemie drugiej partii Szumi stracił podanie, jednak w kolejnych gemach uruchomił return, a w wymianach skutecznie raził Jarry'ego bekhendem, co dało przełamanie powrotne w ósmym gemie. Potem był kolejny tie break, ale tym razem Polak nie dał się zaskoczyć. Szybko uzyskał mini przełamanie i zakończył partię przy własnym serwisie.
Bardzo ważny dla losów pojedynku okazał się trzeci set. Zawodnik Tomasza Iwańskiego znalazł się w nim w poważnych opałach, ale pokazał, że jest mocny pod względem mentalnym. W 10. gemie posłał trzy świetne serwisy i obronił piłki setowe. Potem odparł trzy kolejne setbole w tie breaku, a następnie wykorzystał pierwszą okazję do skończenia tej części spotkania.
W czwartym secie niestety przyszedł kryzys. Kamil popełniał zbyt dużo błędów i Jarry wygrał 6/1. W decydującym secie minimalną przewagę miał Kamil, choć nie potrafił zdobyć kluczowego breaka. Udało się to dopiero przy stanie po 4. Nasz reprezentant nie czekał i zakończył spotkanie wygrywającym serwisem przy pierwszej piłce meczowej.
Jarry w ciągu 220 minut posłał 33 asy, a Kamil 11 asów!!!. Polak okazał się lepszy od Chilijczyka o zaledwie trzy punkty (180-177)!!!
Radość naszego reprezentanta ze zwycięstwa była ogromna. Po pięciosetowym boju 6/7(2) 7/6(5) 7/6(6) 1/6 6:/4 i awansował do II rundy wielkoszlemowego US Open 2019.
Jego rywalem był kolejny Latynos, 33-letni Urugwajczyk Pablo Cuevas (ATP 53). Mecz miał obyć się w środę. Jednak z powodu opadów deszczu został przełożony na kolejny dzień. Obaj opierają swój tenis na grze z linii końcowej. Serwis nie jest ich wielką bronią, ale w pierwszym secie znakomicie spisywali się przy własnych podaniach i doprowadzili do tie breaka. Rozstrzygająca rozgrywka potoczyła się po myśli Cuevasa, który łatwo wyszedł na 6-1 i uzyskał pięć setboli. Dwie pierwsze szanse Majchrzak obronił, ale przy trzeciej Urugwajczyk posłał wygrywający serwis.
W drugiej odsłonie Kamil zaczął grać bardziej agresywnie. I dało mu to efekt. Przy stanie 2:2 przełamał Cuevasa i choć po chwili sam oddał podanie, popełniając w gemie trzy podwójne błędy serwisowe, w końcówce ponownie odebrał serwis przeciwnikowi i zwyciężył w partii 6:4.
Po przegranym secie Cuevas przejął inicjatywę. Tenisista z Salto dominował w wymianach i skuteczniej serwował. Trzecią odsłonę wygrał 6:2, a w czwartej objął prowadzenie 2:0. Urugwajczyk był na dobrej drodze ku zwycięstwu, ale wówczas zaczął odczuwać problemy fizyczne. Czwarta partia zakończyła się wygraną Polaka 6:4. W piątej reprezentant naszego kraju wyszedł na 4:0. Cuevasa stać było jedynie na zdobycie honorowego gema. Majchrzak nie odpuścił, przy 5:1 znów przełamał serwis przeciwnika i mógł cieszyć się z awansu do III rundy oraz drugiej z rzędu wygranej pięciosetówki.
Mecz trwał trzy godziny i 17 minut. W tym czasie Szumi zaserwował 11 asów, czterokrotnie został przełamany, wykorzystał siedem z 17 break pointów, posłał 45 zagrań kończących, popełnił 37 niewymuszonych błędów i łącznie zdobył 150 punktów, o 15 więcej od rywala. Cuevasowi z kolei zapisano osiem asów, 46 uderzeń wygrywających oraz 41 pomyłek własnych.
Na III rundzie zakończyła się fantastyczna przygoda Kamila w wielkoszlemowym US Open. Szumi po bardzo dobrym meczu przegrał w trzech setach z byłym trzecim tenisistą świata, Grigorem Dimitrowem.
Bułgar zajmuje obecnie 78. miejsce w rankingu ATP i jest cieniem tenisisty, który w 2017 roku sięgnął po tytuł w Finałach ATP World Tour.
Kamil dotrzymywał kroku bardziej doświadczonemu rywalowi. W pierwszym secie gra była bardzo wyrównana. Obaj uważnie pilnowali serwisu, aż przyszedł feralny 12. gem. Grigor Dimitrow wiedział, kiedy przyspieszyć. Najpierw posłał forhend po linii, a następnie otrzymał punkt w prezencie od Polaka i dwie piłki setowe. Teraz pochodzący z Chaskowa tenisista zaskoczył rywala świetnym returnem i kluczowe przełamanie stało się faktem.
O losach drugiego seta zadecydował tie break. tenisista z Polski miał w tej rozgrywce swoje szanse, ale nie udało się wygrać, choć w tie-breaku miał już 5/2. Trzeci set to już pewne zwycięstwo Dimitrowa, choć Kamil walczył dzielnie i nawet w ostatnim gemie biał break pointy.
Dimitrow wygrał po 137 minutach 7:5, 7:6(8), 6:2.
KWALIFIKACJE
Na początek "Szumi" trafił na Carlosa Berlocqa (ATP 199). W pierwszym secie Polak bardzo dobrze serwował i grał ofensywnie. Nie dał Argentyńczykowi żadnego break pointa, a sam przełamał już w czwartym gemie i kontrolował przebieg premierowej odsłony.
W drugiej partii Szumi kontynuował dobrą grę, jednak w połowie seta Berlocq wszedł na wyższy poziom. Doświadczony tenisista świetnie wówczas poruszał się po korcie i wywierał presję na rywalu. W ósmym gemie piotrkowianin nie wytrzymał i oddał serwis podwójnym błędem. Argentyńczyk wykorzystał czwartą piłkę setową i zwycięzcę musiała wyłonić trzecia odsłona.
Na początku ostatniego seta inicjatywa należała do Berlocqa, który szybko wypracował trzy break pointy. W momencie zagrożenia Kamil zareagował znakomicie. Punktem zwrotnym okazał się break point obroniony pięknym pół-wolejem. Jego przewaga na korcie stała się widoczna, a w ósmym gemie świetny return dał cenne przełamanie.
Zawodnik Tomasza Iwańskiego zwyciężył ostatecznie 6/3 3/6 6/3 i awansował do II rundy eliminacji US Open 2019. Jego przeciwnikiem był 37-letni Tommy Robredo (ATP 184), w przeszłości piąty tenisista rankingu ATP.
Tenisiści od początku rozgrywali długie wymiany ze zmianami tempa i kierunków. W I secie żaden tenisista nie był w stanie wypracować sobie dużej przewagi, trwała zażarta batalia o każdy punkt. Bardziej kombinacyjny tenis grał Polak. W końcówce pokazał jednak mądrość, trochę więcej ryzyka i lepiej opanował nerwy. Po błędzie forhendowym rywala uzyskał przełamanie na 5/3. W dziewiątym gemie zwieńczył seta kombinacją skrótu i woleja.
Majchrzak grał dobre slajsy wybijając rywala z rytmu, skuteczne były również jego skróty. Robredo starał się skracać wymiany, ale podejmował złe decyzje i popełniał sporo błędów. Przy 2:2 w II partii Hiszpan wyrzucił forhend i został przełamany. Majchrzak długo bez problemów utrzymywał podanie, ale w końcówce pojawiło się zawahanie. W dziewiątym gemie Robredo obronił pierwszą piłkę meczową wygrywającym serwisem, a w 10. dwie zmarnował Polak (podwójny błąd, bekhend wpakowany w siatkę). Za czwartą okazją tenisista z Piotrkowa Trybunalskiego dopiął swego. Piękny bekhend po linii dał mu awans do decydującej rundy eliminacji.
W decydującej rundzie eliminacji Polak został pokonany przez Białorusina Ilję Iwaszkę.
Pierwszy set to dominacja Iwaszki. Kamil mimo walki uległ wysoko 1/6.
W czwartym gemie II seta Szumi obronił break pointa, a w siódmym zaliczył przełamanie. Pojawiła się nadzieja na odrodzenie Polaka, ale szybko została zgaszona. Tenisista z Piotrkowa Trybunalskiego od 5/3 stracił cztery gemy z rzędu.