Od 27 lutego Kamil rozpoczął zmagania w turnieju ATP 250 Tata Open Maharashtra w Pune w Indiach.
Piotrkowianin dostał się do turnieju głównego na bazie rankingu.
We wtorek rozegrał solidny mecz, co pozwoliło mu pokonać kwalifikanta Jaya Clarke 6/3, 7/5. Najbardziej był zadowolony z gry we własnych gemach serwisowych, w trakcie których rywal nie wypracował sobie ani jednej szansy na przełamanie.
– Dobrze funkcjonował mój serwis, właściwie rozgrywałem punkty przy własnym podaniu. Dlatego cała presja przeszła na stronę rywala. Mój przeciwnik w drugim secie prezentował się lepiej, wzrosła skuteczność jego serwisu i gra się zrobiła bardziej wyrównana. Wyczułem jednak dobry moment, przełamałem go i wygrałem. Jestem zadowolony ze swojego występu i mam apetyt na więcej.
W meczu, którego stawką był ćwierćfinał hinduskiej imprezy, na drodze Kamila stanął Quentin Halys (ATP 139).
Quentin i Szumi nie mieli okazji mierzyć się w zawodowych rozgrywkach, ale znają się z czasów juniorskich. W 2013 roku w Mistrzostwach Europy w Klosters górą był reprezentant Francji, a Polak zrewanżował mu się rok później w Wenecji.
Piotrkowianin zdawał sobie sprawę z atutów środowego rywala i postanowił zrobić wszystko, aby je zniwelować. – Z Halysem grałem dawno temu w juniorskich rozgrywkach – obaj wygraliśmy po jednym meczu. Od tego czasu bardzo się zmieniliśmy, dojrzeliśmy jako tenisiści. Jego największym atutem jest serwis, będę starał się go zneutralizować. Nie będzie to łatwe, bo na kortach w Pune piłeczka po odbiciu dostaje wysokiego kozła. Jest to przewaga podającego, zwłaszcza w momencie, gdy dysponuje się takimi warunkami fizycznymi, jakie posiada Francuz. Znów będę chciał oddalić presję z własnych gemów serwisowych, aby szukać szans przy podaniu rywala tak, jak to miało miejsce w pierwszej rundzie – podsumował.
W środę na korcie centralnym Kamil ponownie zaprezentował się z bardzo dobrej strony, co zaprocentowało wygraną z Halysem 6:4, 7:6(7).
26-latek przed dłuższą część gry kontrolował, to co działo się na korcie. Małe kłopoty pojawiły się przy stanie 5:4 w drugiej partii, kiedy to serwował na zakończenie meczu. Wówczas rywal uchronił się od porażki wykorzystując dopiero dziewiąty z wypracowanych break pointów. Halys nabrał pewności siebie, jednocześnie podwyższając poprzeczkę Majchrzakowi. Ten jednak wytrzymał wojnę nerwów i przypieczętował końcowy triumf w tie-breaku.
– Było to bardzo wymagające spotkanie. Potwierdziło się to, co mówiłem wcześniej. Jego najmocniejszym atutem był serwis, miał bardzo wysoki procent skuteczności pierwszego podania. Większość jego gemów było szybkich, ale dwa razy skorzystałem z okazji.
Dwukrotnie na początku setów go przełamywałem i wydawało się, że wszystko szło w dobrym kierunku. Niestety w połowie drugiej partii zaczął grać lepiej, psuł mniej uderzeń, a wymiany były dłuższe. Trochę przespałem ten moment, bo pozwoliłem mu złapać rytm. To poskutkowało przełamaniem powrotnym w gemie, w którym serwowałem na mecz. Wtedy gra się wyrównała, sprawiłem sobie nerwową końcówkę, ale na moje szczęście wygrałem wyrównanego i długiego tie-breaka – powiedział polski tenisista o przebiegu meczu.
– Akurat w tym meczu serwis nie był na takim poziomie, na jakim chciałbym, aby był. Ogólnie rzecz biorąc w ostatnim czasie serwuje lepiej, a przede wszystkim mądrzej. W okresie przygotowawczym poświęcaliśmy dużo czasu na pracę nad tym uderzeniem. Nie jest to nic nadzwyczajnego, bo to jedno z ważniejszych zagrań. Cały czas trzeba je poprawiać i uczyć się wykorzystywać. Szczególnie, że nie jestem takiego wzrostu, jak chociażby Halys, dlatego muszę sobie jakoś radzić – powiedział.
W meczu, którego stawką był półfinał w Pune, a zarazem największy sukces w karierze, na jego drodze stanął rozstawiony z numerem drugim Włoch Lorenzo Musetti (ATP 66). 19-latek, to po Janniku Sinnerze, drugi największy talent włoskiego tenisa w ostatnich latach.
Piotrkowianin pokonał go 6/2 6/7(5) 6/4.
- Cieszę się, że osiągam coraz lepsze wyniki i poprawiam szybko swój ranking. To są powody do radości, a przy tym, gram dobry tenis, z którego mogę być naprawdę zadowolony. Po raz pierwszy zagram w półfinale turnieju ATP i się z tego bardzo cieszę, ale to też jest dopiero półfinał. Wiadomo, że każdy startuje w turnieju po to, żeby odnieść w nim zwycięstwo, a do tego jeszcze muszę wygrać tu dwa mecze – powiedział
Majchrzak, który po awansie do półfinału w Pune powinien przesunąć się w okolice 77-78. miejsca w rankingu ATP Tour, najwyższego w karierze.
- Przed tym sezonem ze sztabem trenerskim wskazaliśmy najważniejsze cele. Przede wszystkim był nim powrót do Top 100 rankingu ATP i w poniedziałek mi się to udało, a teraz powinienem wskoczyć do ósmej dziesiątki. To ważne, bo wyższy ranking może mi dać miejsca w głównych drabinkach bez konieczności gry w eliminacjach. Ale też zapewni prawo gry we wszystkich imprezach Wielkiego Szlema, a to był drugi cel na ten rok, który już teraz udaje mi się realizować. Bardzo chciałbym też w tym sezonie zdobyć pierwszy tytuł w turnieju ATP Tour, ale na razie może nie zapeszajmy – dodał.
W półfinale Piotrkowianin postawił bardzo twarde warunki, ale musiał uznać wyższość Emila Ruusuvuoriego. Fin wygrał 6:3, 7:6 (7-0). Polak miał kilka szans na odwrócenie karty, ale jego młodszy przeciwnik również był w świetnej formie – będzie to dla niego pierwszy finał ATP.
Dla Kamila to również największe osiągnięcie w karierze.