Drugim turniejem wielkoszlemowym, w którym miał zaszczyt wystąpić Kamil Majchrzak był The Junior Championships, Wimbledon.
Niedawno zachwycaliśmy się atmosferą kortów Rolanda Garrosa. Gra w świątyni tenisa, gdzie dominują zieleń trawy i biel strojów potęguje te wrażenia kilkukrotnie. Atmosferę, jaka towarzyszy rozgrywkom nazwać można jednym słowem - kocioł!
Turniej juniorski odbył się w dniach 29.06 - 07.07.
O tym, że Kamil znajdzie się w drabince turnieju głównego dowiedzieliśmy się w trakcie turnieju w Roehampton. Do tej pory jego nazwisko widniało na 2 miejscu listy kwalifikacji.
Ciężko opisać tłumy i szaleństwo kibiców na punkcie białego sportu. O zainteresowaniu niech świadczy fakt, że rodzina Kamila mieszkająca w Londynie, by wejść na popołudniowy mecz musiała stać w kolejce od 6 rano. Nieważne, czy ktoś wygrał, czy przegrał. Czy był juniorem, czy seniorem. Plakietka "player" powodowała, że ciężko było się ruszyć gdziekolwiek bez rozdawania autografów, czy pozowania do zdjęć.
Juniorzy na Wimbledonie traktowani byli z dużym szacunkiem. Korzystali z tej samej restauracji, szatni, a przede wszystkim kortów treningowych co ich starsi idole.
Obiekt The All England Lawn Tennis zdecydowanie różnił się od Rolanda Garrosa. Był bardziej zwarty. Wszystkie korty zgrupowane były wokół kortu centralnego. Zdecydowanie mniej było elektroniki, więcej natomiast tradycji. Tłumy widzów przemieszczały się między kortami, oglądając fragmenty meczów. Zawodnicy zaś eskortowani byli na kort przez policjantów w charakterystycznych czapkach.
Swój mecz singlowy Kamil rozegrał pierwszego dnia turnieju. Nie miał więc czasu, by oswoić się z atmosferą. Zagrał z Niemcem Maximilianem Martererem. Niestety to nie był dzień Kamila.
O przebiegu spotkania zadecydowała dyspozycja serwisowa. O ile z tyłu gra była wyrównana, to serwis był sprzymierzeńcem leworęcznego Niemca. Kamil od początku do końca spotkania nie trafiał jedynki, natomiast drugim serwisem musiał ryzykować, by rywal nie karcił go wygrywającym returnem. Niestety w tej sytuacji ciężko wygrać mecz na trawie. Tym bardziej, że przeciwnik był wyżej notowany i w dobrej dyspozycji. Udowodnił to zresztą docierając do półfinału. Kamila pokonał 6/2 6/4.
Szkoda, gdyż już podczas treningu następnego dnia serwis funkcjonował poprawnie. Być może, gdyby mecz odbył się w poniedziałek (jak wiadomo niedziela jest dniem przerwy) byłoby ciekawiej.
Nieco lepiej poszło w deblu. Na swój pierwszy mecz Kamil i jego partner z Francji Maxime Janvier czekali 4 dni. Nie byli faworytami w konfrontacji z Brytyjską parą Luke Bambridge/Cameron Norrie, jednak zagrali znakomite spotkanie i zwyciężyli 6/1 7/5.
Bardzo szkoda kolejnego spotkania, którego stawką był ćwierćfinał. Z przebiegu meczu wynikało, że kolejna para, rozstawiona z nr 5 Yoshihito Nishioka/Jorge Brian Panta (JPN/PER) jest w zasięgu Kamila i Maxima. Niestety chłopcy zagrali nieco mniej równo i w dramatycznych okolicznościach przegrali 6/7(2) 6/7(3).
Nie udało się więc osiągnąć spektakularnego wyniku na Wimbledonie. Z drugiej strony Kamil ani razu nie wychodził na kort w roli faworyta. Gratulujemy jednak Kamilowi występów w gronie najlepszych zawodników świata. Doświadczenia jakie zdobył Kamil są unikatowe i bezcenne. Po powrocie Kamil miał dwa dni, by przestawić się na mączkę. Przed nim Mistrzostwa Polski Juniorów.